Ostatnio na forum TPZN rozgorzała niezwykła dyskusja na temat oryginalności sztucznie spatynowanego orta. Przy tej okazji odezwały się głosy dotyczące "haniebności" takiego procesu... Jednak co to w zasadzie jest patyna i jakie ma dla numizmatyków znaczenie...?
Patyna to nic innego jak osad powstały w wyniku korozji miedzi i jej stopów. Czemu jest tak pożądana? Różnie. Po pierwsze często nadaje ładny wygląd, po drugie jest pewnego rodzaju gwarantem oryginalności danego przedmiotu itd. itd...
W tym miejscu, zanim przejdę do dalszej części, pragnę zakomunikować (tak gwoli ścisłości), że nie jestem zwolennikiem czyszczenia monet do gołej blachy, czyszczenia niewprawnego itd. No chyba, że pozwala to na identyfikację monety...
O co więc chodzi ze sztuczną patyną? No cóż, łatwo ją wytworzyć... dziecinnie łatwo... i coraz częściej fałszerze sięgają po różne środki, żeby "uwiarygodnić" swoją monetę... Stąd też burza na TPZN... bądź co bądź prawdziwy Numizmatyk nie powinien się parać tego typu rzeczami (mówię rzecz jasna o sztucznej patynie, bo handel falsami oznacza, że dana osoba numizmatykiem nie jest).
Jednak po co nam w zasadzie ta patyna... Ja mam co do niej mieszane uczucia... Widziałem egzemplarze w pięknej patynie, zarówno miedziaki jak i srebra. Ale widziałem też monety odarte z patyny, które prezentowały się równie dobrze, ba niekiedy widać na nich nawet powierzchnię menniczą! Dla mnie osobiście patyna nie ma większego znaczenia. Wolę nawet monetę bez niej, niż z nią jeśli miałaby być brzydka. Z tego też powodu nie rozumiem stanowczych przeciwników czyszczenia, bądź co bądź jest to proces chemiczny i przy stworzeniu odpowiednich warunków już po kilku latach możemy mieć piękną, równomierną patynę. Z drugiej jednak strony doskonale ich rozumiem, każde czyszczenie chemiczne niesie za sobą ryzyko zniszczenia monety, lub co najmniej jej uszkodzenia, stąd też uważam, że ładnych monet czyścić nie należy, a jeśli już jakąś trzeba to delikatnie i odpowiednio, a nie wyciorem...
Z trzeciej zaś strony za podstawową uważam jedną zasadę. Rozwinięcie zdania, które usłyszałem od prezesa warszawskiego oddziału PTN, Pana Kazimierza Drożdża: Moneta nie musi być idealna, wystarczy, by była czytelna. Bo jakie ma znaczenie (prócz wartości materialnej) czy moneta jest w stanie UNC czy poza skalą? Nieraz już widziałem monety ocenione na stan I z piękną menniczą powierzchnią, prezentujące się gorzej, niż te w stanie III czy IV. ..
Czy naprawdę więc warto gonić za idealnymi egzemplarzami? Nie lepiej patrzeć na to, czy dana moneta jest czytelna i nam się podoba? I z tą konkluzją zostawię Was drodzy czytelnicy w ten zimowo/wiosenny wieczór :)
"Moneta nie musi być idealna, wystarczy, by była czytelna" i tego się trzymaj. Oczywiście przyjemnie mieć monetę czytelną,dobrze wybitą, ładną wizualnie i jeżeli Cię stać to w super stanie. Natomiast dzisiejsza moda na stan UNC przechodzi wszelkie granice absurdu. Mnie osobiście nawet nie dziwią ale śmieszą rozważania na temat stanu MS60 czy MS62, AU53 czy AU55 itd. Wydaje mi się, że niewiele ma to wspólnego z numizmatyką a raczej jest czystym kolekcjonerstwem nastawionym na wyśrubowanie wartości zbioru.
OdpowiedzUsuń