środa, 29 listopada 2017

69 Aukcja WCN - raz się przegrywa, raz się wygrywa

Dzisiejszy wpis będzie poświęcony kilku rzeczom naraz. Mam nadzieję, że nie wyjdzie zbyt długi, ani tym bardziej nudny, ale w razie czego proszę o wyrozumiałość :)

Historia tego wpisu zaczęła się w październiku tego roku, gdy byłem na wykopaliskach na Sycylii. Korzystając z chwili zasięgu, postanowiłem przejrzeć ofertę 69 aukcji WCN-u. Jakież było moje zdziwienie, gdy już na 18 pozycji dojrzałem coś w sam raz dla siebie...
 


Od razu zakochałem się w tym egzemplarzu, szybki research, potem długie rozmowy, przeliczenie kasy... i nadszedł ten dzień.

Już przed 9 pojawiłem się na placu boju, przywitałem ze znajomymi, wraz z prezesem oddziału warszawskiego PTN i Marcinem Żmudzinem z GNDM zorganizowaliśmy stanowisko do sprzedaży literatury PTN-u w tym katalogu aukcyjnego i nadszedł czas oczekiwania...godz. 9:30 - czas start

Po raz pierwszy, po raz drugi, po raz trzeci, pierwsza pozycja sprzedana (no dobra, druga, pierwsza spadła). Nie minął chyba kwadrans i doszliśmy do mojej pozycji, podnoszę numerek raz, drugi, trzeci, w pewnym momencie odpadłem, widziałem, że nie dam rady, nie ten budżet. Opuściłem salę podłamany porażką, udałem się z powrotem do stolika PTN-u.

Tam przy rozmowach trochę się ożywiłem, szybko sprawdziłem swoje notatki poczynione przy oglądaniu pozycji przed aukcją - patrzę numer 308 notatka prosta - CUDO. Grosz poznański 1597, cena wywołania 800 stan zachowania oceniony na II-. Krótka rozmowa z Marcinem - znanym kolekcjonerem groszy, limit mamy podobny, ale po co się wyniszczać bratobójczą walką, ten egzemplarz zostaje mi odpuszczony (dzięki raz jeszcze Marcinie! ;)). Podnoszę numer, cena końcowa 1300 bardzo dobra, gdy dodamy do tego, że w tym wariancie znam tego grosza tylko tę jedną sztukę to można powiedzieć, że wręcz okazyjna. W budżecie zostało jeszcze trochę, więc dalszy przegląd notatek podpowiedział - jeszcze 5 monet warto zalicytować. Najbliższe tymfy. Tymf lwowski już myślałem, że będzie mój - już słyszałem "po raz trzeci" przy niewielkiej cenie, aż ni stąd ni zowąd ktoś z internetu mi się wciął, gdy cena osiągnęła 850 postanowiłem odpuścić - dla mnie ta sztuka nie była aż tyle warta. Podobnie było już 3 pozycje dalej na stosunkowo rzadkim tymfie z błędem SEVATA zamiast SERVATA (nb. nieopisanym przez organizatorów). Ładna moneta, co prawda czyszczona, ale cena 300 złotych to według mnie za dużo jak za ten stan (mocno zawyżony przez organizatorów według mnie) więc odpuściłem przy 240.

Kolejne interesujące mnie monety znajdowały się w dość "obcym" dla mnie dziale monet króla Stasia.

Gdy widziałem je na żywo bardzo spodobały mi się złotówka z 1767 roku i 10 groszy z 1793 roku.

O obu monetach pisał niedawno pan Mariusz z bloga MonetySAP we wpisie poświęconym aukcji tu, więc pozwolę sobie skupić się na osobistych odczuciach.

Nie zbieram monet tego okresu, jednak od jakiegoś czasu użyczam swojej kolekcji do celów dydaktycznych mojej mamie - nauczycielce historii w warszawskich liceach. Nie tak dawno pytała mnie, czy nie miałbym czegoś z monet SAP, okazało się, że wśród monet kupionych niegdyś w lotach są tylko niezbyt ładne miedziaki, brak zaś choćby jednego srebra (a obiektywnie uznać trzeba, że mennictwo tego okresu należy do najpiękniejszych w całej polskiej historii). Postanowiłem więc wzbogacić kolekcję dydaktyczną (którą już tworzę teraz z premedytacją) o chociaż jednego srebrnego przedstawiciela mennictwa SAP.
Złotówka była bardzo ładna i w dość przystępnej jak na ten stan cenie wywoławczej, stąd wiedząc (a przynajmniej sądząc), że nie przeszkadzam znajomym w zakupach zalicytowałem, tu dość szybko odpadłem, będąc przygotowanym na wydatek w okolicach 1000 zł.
W drugim przypadku, jako, że już wiedziałem iż będzie to zapewne ostatnia z monet, jakie będę licytował tego dnia postanowiłem zagrać ostrzej, nie bardzo wiedziałem jak ważne są niuanse tej monety, ale wiedziałem jedno - jest piękna i ciekawa. Zalicytowałem, łatwo nie było, ale udało się - po zażartej walce włączyłem ją do zbioru.

Po przyjeździe do domu, okazało się, że była już raz sprzedawana 3 lata temu, wtedy osiągnęła cenę o 100 złotych niższą, ale... rynek się zmienił.

Teraz o samych bohaterach:

Grosz poznański 1597
Moneta, której katalogi przypisują wysoki stopień rzadkości (choć dość na wyrost), jednak nie odnotowują zbyt wielu jego odmian (a jest ich trochę). W tym konkretnym przypadku jest to ciekawy wariant interpunkcji bez kropki przed REX za to kropką po nim. Drugi już wariant tego rocznika w mojej kolekcji, jednak dużo ładniejszy niż pierwszy - stan oceniony na II- według mnie niesłusznie. Należy mu się pełna II nawet z +. Jedyne do czego można się przyczepić (prócz niedobicia, które jest dość częste na tych monetach) to fakt, że moneta była lekko zgięta, ale mi to nie przeszkadza :)


A tak wygląda pierwszy egzemplarz:


Drugą z kupionych monet jest 10 groszy 1793
Ciekawa moneta z przebitką w dacie. Z początku myślałem, że to 2, jednak teraz skłoniłem się do koncepcji pana Mariusza, że jest to wcześniejsza uszkodzona 3. Z tym, że dużo węższa według mnie, co stanowi pewną ciekawostkę historyczną - świadczy bowiem o wymianie puncy.


Moneta z pięknym, niemal pełnym połyskiem, lekki justunek i niedobicie w górnej partii.

Czas na metrologię:

Grosz poznański z 1597 roku zgodnie z ordynacją menniczą z 1580 roku winien być wybity z próby V i 3/4 łuta i ważyć 1,904 g. Mój egzemplarz waży 1,72 i mierzy 20,3 x 21 mm. Niedobór wagi niewielki, więc plus dla mincerzy poznańskich za staranność.

10 groszy zgodnie z ordynacją z 1787 roku 10 groszy winno być bite ze stopu próby VI-łutowej i ważyć 2,489 g, nasz egzemplarz waży 2,34 g i jest bity z końcówki blachy (plus nie wiedzieć po co justowany), więc utrata wagi w granicach normy, średnica 21,1 x 21,3 mm

To tyle na dziś :) w kolejce czeka jeszcze kilka ciekawych monet, w tym trochę ciekawostek z najbliższej aukcji PTN-u. ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz