niedziela, 11 marca 2018

Gdy emocje już opadną.... - czyli o jednym strzale na 2 aukcji ADJ

Wczoraj (w sobotę) odbyła się 2 aukcja Antykwariatu Dawida Janasa. Aukcja trzeba powiedzieć wprost, przełomowa dla tej firmy (a w każdym razie mogąca taką być).

Niewielka oferta wyselekcjonowanych 345 walorów przyciągnęła całą rzeszę numizmatycznej braci. Wśród uczestników byłem i ja.

Aukcję śledziłem już od momentu, gdy pierwsze pozycje zostały wrzucone. Pamiętam doskonale mój wk*rw, gdy dowiedziałem się, że w termin aukcji raczyła wbić się inna warszawska firma. Mogłoby się wydawać, że wszystko sprzysięgło się przeciwko organizatorom. Jednak nic bardziej mylnego.

Wracając do samej aukcji, wciąż jeszcze mam świeżo w pamięci dyskusje, jakie toczyliśmy w pracy z Marcinem z Spodstempla na temat tego, jak aukcja będzie wyglądała, ile biorąc pod uwagę tempo, będzie pozycji, co jest już ciekawego...A było takich ciekawostek sporo, złoto, srebro, brąz, piękne Oblężenie Zamościa, ładna Grecja, ciekawy Rzym, interesujące monety Polski Królewskiej - to wszystko podpowiadało mi, że trzeba będzie pamiętać o tym wydarzeniu.
Po ostatecznym przejrzeniu oferty i zarejestrowaniu się do aukcji miałem na oku kilka pozycji:




Zaczęło się od tego malucha, włoska Kalabria, Tarent. Na awersie Atena w hełmie w prawo (przesunięta....), na rewersie Herkules z maczugą, koń, dwa monogramy. Stan może nie powala, ale ostatnio lubię monety z tego regionu, a akurat te są dość rzadkie i drogie w ładnych stanach, więc uznałem, że jest to jakaś opcja. Ostatecznie po jednym przebiciu udało mi się go kupić za 60 złotych + młotek, co uważam za bardzo dobrą cenę :) zasłuży zresztą pewnie na osobny wpis.



Drugą interesującą mnie monetą był antoninian Karakalli. Zbieram już Sewerów jakiś czas, a jednak żadnego antoniniana tego władcy nie posiadam. Ta sztuka była dla mnie zachęcająca. Nie byłem jednak w stanie dać za nią ponad 200 zł, więc niestety nie jestem jej nowym posiadaczem.


Kolejną monetą, która znajdowała się w moim kręgu zainteresowań był sympatyczny półzłotek z 1769 roku (chyba wariuję coraz bardziej, skoro rozszerzam zbiór o Poniatowskiego, ale... co mi tam, te monety mają swój urok). Nie doceniłem chyba jednak tej sztuki i nawet nie odpaliłem w licytacji swojego limitu, bo już dawno przeminął...


Kolejną z monet, której nie kupiłem była ciekawa i sympatyczna dwuzłotówka. Nie byłem jednak gotów wydać na nią ponad 1 tyś. zł licząc młotkowe. Może kiedyś do tego "dorosnę"


Następną monetą, którą chciałem nabyć był sympatyczny półtorak poznański. Poluje na te monety już jakiś czas, jednak z założeniem, że nie dam za żadną ponad 200 zł (a standard piękności dla nich mam dość wysoki), stąd też mimo dużego zainteresowania tą pozycją musiałem się obejść smakiem.



Następne były trzy trojaki poznańskie. Akurat tych wariantów jeszcze nie mam, stąd miałem chęć na każdego, jednak na wszystkich mi trochę zabrakło, jeszcze nie jestem gotów tyle płacić za te stany dość popularnych monet. Może następnym razem będę bardziej zdeterminowany...



And last but not least jak mawiają Anglicy - sympatyczny medal ze szwedzkiej suity królewskiej. Niestety i tutaj poległem, choć może gdybym wiedział, że później nic się nie uda, to jednak bym go ustrzelił.

Jak widać z powyższego zestawienia wróciłem raczej z tarczą. Jak dla mnie dużo cen było wręcz absurdalnie wysokich. Pozycje na które się zasadziłem znalazły amatorów, którzy byli w stanie dać za nie więcej...może czegoś w nich nie dostrzegłem...

Ogólnie imprezę należy zaliczyć według mnie do udanych (mimo, że mam z niej tylko jedną zdobycz). Ciekawa oferta, duże zainteresowanie, stosunkowo wysokie ceny na wielu pozycjach i dobre tempo licytacji. To w połączeniu z dobrymi zdjęciami i opisami sprawia, że na pewno warto obserwować dalsze poczynania antykwariatu DJ. 

A z mojej strony pozostaje mi odebrać monetkę i osobiście pogratulować organizatorom ;)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz