wtorek, 27 stycznia 2015

Rynek numizmatyczny

To jest rzecz ciekawa... Numizmatykę można podzielić na historyczną i współczesną (oczywiście to bardzo uproszczony podział, ale na nasze potrzeby się nada ;) ). W numizmatyce współczesnej sprawa jest prosta. Rynek opiera się na tym, co jest w obiegu i co monety biją jako monety okolicznościowe. Ale jak to jest z numizmatyką historyczną...?
No właśnie. Rynek działa na trzech płaszczyznach - u antykwariuszy, kolekcjonerów i "u źródeł". W pierwszym przypadku rynek jest dość zabawny. I mówię to z pełną świadomością celu - jest zabawny. A czemu? Wystarczy porównać aukcje allegro z aukcjami antykwariuszy. Np. moje denarki miejskie z Poznania pochodzące z XIV/XV wieku kosztowały po ok. 300 zł za sztukę. Na obecnej aukcji WCN - cena początkowa takiego denarka jest dużo wyższa... Ale tak jest i przy monetach bardziej popularnych. W obiegu antykwarycznym monety historyczne posiadają dodatkowy narzut w stosunku do wartości. Zazwyczaj jest to narzut na poziomie 20-30% ale bywa i znacznie wyższy. Czemu się tak dzieje? Nie wiem. Gwarancję oryginalności dają nam własne oczy (bo antykwariusze potrafią się mylić), ocena stanu zachowania jest rzeczą subiektywną i coś co dla kogoś jest "tylko" stanem 3 dla innych może być przepiękną monetą. Stąd pochodzi jednak dużo monet od kolekcjonerów, monety są przeważnie wyselekcjonowane i w stanie "szufladowym".
Inaczej ma się sprawa miewa na rynku kolekcjonerów. Tu dominują wymiany, a do sprzedaży dochodzi w przypadku zmiany profilu kolekcji, lub wyprzedawania zbiorów. Jednak rynek ten jest dość brutalny. Poza osobami z PTN-u tak naprawdę ma co wiadomo o prywatnych kolekcjach, co działa in minus dla kolekcjonerów rzadkich monet... Jest to też zdecydowanie na niekorzyść badaczy, którzy są pozbawieni ważnego źródła badań. Nie można bowiem wszystkiego zbadać i skatalogować. A szkoda... na szczęście co jakiś czas nowe numizmaty pojawiają się na rynku z czeluści prywatnych kolekcji, jednak jest to i tak zaledwie ułamek. Zresztą o tym, co jest u członków PTN-u też niewiele wiadomo. Ciekawe, czy dałoby się stworzyć bazę danych numizmatów będących w rękach członków Towarzystwa... Ostatecznie nie jest ich przecież tak wielu...
Pozostaje nam jednak jeszcze jedna płaszczyzna. Według mnie najważniejsza choć najbardziej podejrzana. Jest to właśnie owo "u źródła". Co się pod tym kryje? Źródło połowy jak nie więcej monet - poszukiwacze skarbów. Oni zapewniają znaczny dopływ monet na rynek. Ma to swoje plusy, choć w przypadku monet antycznych i średniowiecznych potrafi psuć stanowiska archeologiczne...Czasem też w ten sposób przepadają, lub ulegają rozproszeniu znaczne skarby. Mimo wszystko jest to jednak kluczowa gałąź dla rynku numizmatycznego. Nie można jej nie doceniać również z innego powodu. Ile bowiem monet znanych jeszcze kilka lat temu w kilku egzemplarzach ma już dziś nawet odmiany stempli! A jakie jest prawdopodobieństwo, że zostałyby przez archeologów odkryte? Prawie  zerowe. Przeważnie są to bowiem luźne depozyty...
Na szczęście jest już to ciut bardziej legalne (a w zasadzie zaraz będzie bo w kwietniu wchodzi w życie ta ustawa http://orka.sejm.gov.pl/opinie7.nsf/nazwa/2064_u/$file/2064_u.pdf. )Zostaje jeszcze pytanie "co jest zabytkiem?" Czy każda moneta, czy np taka o znacznej wartości historycznej? Oto jest pytanie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz